Działalność portalu zaczynamy od totalnej petardy, jaką jest ekskluzywny wywiad ze wschodzącą gwiazdą wyścigów – Mateuszem Kasprzykiem !!
Jeżeli chcecie wiedzieć jak rozpoczęła się przygoda Mateusza z wyścigami, jakie są perspektywy rozwoju tego sportu w Polsce oraz jakie ciekawe przygody spotkały młodego kierowcę na torze, to zapraszamy do lektury.
Czy łatwo zostać kierowcą wyścigowym, jak najlepiej zacząć, czym charakteryzują się wyścigi w najwyższych światowych klasach? O tych i innych tematach rozmawiamy dziś z Mateuszem Kaprzykiem, jednym z najlepszych polskich kierowców wyścigowych, kartingowym mistrzem Polski z 2017, kierowcą włoskiej formuły 4 oraz obecnie jedynym Polakiem w LMP3.
Jak zaczęła się twoja przygoda z motoryzacją, czy od dziecka lubiłeś szybką jazdę?
Wszystko zaczęło się przez przypadek, od gokartów halowych, tata zabrał mnie na imprezę firmową, którą organizował na torze. Tam spróbowałem pierwszy raz szybkiej jazdy i tak się zaczęło. Była to miłość od pierwszego wejrzenia – zakochałem się w motosportach.
Ile miałeś wtedy lat?
Miałem wtedy 8 lub 9 lat, czyli jak na Polskę zacząłem dość wcześnie. Po pierwszych próbach trafiłem do szkółki kartingowej Karola Basza, on już wtedy jeździł na porządnych gokartach. Udało mi się z nim nawiązać kontakt i tak zaczął się bardziej profesjonalny epizod mojej „wczesnej kariery”. Dzięki Karolowi trafiłem na wyczynowe gokarty. Pamiętam dobrze, że pojechaliśmy do Radomia, gdzie miałem swoje pierwsze testy na otwartym torze, jak zasmakowałem tej jazdy już nie chciałem wracać do hali.
Jaki był kolejny przełomowy krok?
Dużo, jak w każdym sporcie zależy od środowiska, w którym się obracasz. Dzięki kontaktom przez znajomych z kartingu trafiłem na rozmowy z czeskim zespołem, z którym pojechałem na pierwsze zawody do Austrii. Tam też miałem swoje pierwsze najgroźniejsze wypadki w kartingu.
Co się wydarzyło?
2 razy dachowałem. Tylko na tym wyjeździe dachowałem na gokarcie. Nigdy później mi się to nie zdarzyło, a tu dwa razy na jednym wyjeździe…
To niezły początek,
Tak z buta można powiedzieć.
Obyło się bez większych problemów?
Po wypadku miałem uszkodzoną stopę, miałem przez chwilę pewną blokadę psychiczną ale gdy tata zapytał mnie mającego gips na nodze, czy chcę jechać na zawody za dwa tygodnie, oczywiście powiedziałem, że jadę i nawet nie załapałem, że tata żartował. Ale nie będę ukrywał, że powrót nie był łatwy. Po każdym większym wypadku trudno jest wrócić i znów jechać szybko, szczególnie tamtym czasie, gdy byłem młodym chłopakiem i nie pracowałem z psychologami. Mimo wszystko w kolejnym roku wiedzieliśmy, że chcemy jechać pełny sezon. Czeską serię na różnych torach.
Kiedy przesiadłeś się na większe gokarty?
W 2015 przesiadłem się na większą ramę – znacznie szybsze gokarty. To był rok rozjazdowy i dopiero w 2016 miałem lepsze wyniki a w 2017 zdobyłem tytuł mistrza Polski.
A na czym zaczynałeś w klasie samochodowej?
Swoją przygodę z samochodami wyścigowymi zacząłem od prototypów LMP3 marki Ligier. Pierwszy test odbył się na znanym torze Formuły 1 w Barcelonie. Zupełnie nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać, ale kiedy zobaczyłem samochód to pojawił się spory stres. To był początek wszystkiego, co jest związane z najbardziej profesjonalnym ściganiem. W tym samym roku przetestowałem też Porshe GT4 Cayman w czasie Sprint Challange, ale skupiłem się na LMP 3 i cyklu Ultimate Cup Series. Nie jest to najwyższy poziom, jeżeli chodzi o kategorię LMP, ale był to dobry pierwszy krok na początek przygody z takimi samochodami.
Czy mieszkając na Śląsku trudno być początkującym kierowcą, czy trudno jest zacząć w Polsce?
Powiem otwarcie – w Polsce nie jest łatwo. Nie mamy wielu profesjonalnych torów kartingowych, nie mamy bazy i serii. Pod koniec mojej przygody z kartingiem trenowałem już właściwie tylko we Włoszech, gdzie jest znacznie więcej możliwości a serie, w których jeździsz wnoszą znacznie więcej doświadczenia dla młodych kierowców. Generalnie wielu kierowców rozpoczynających kariery z całej Europy jeździ właśnie we Włoszech. Włochy to taka kolebka motosportu.
Czyli systemowego wsparcia w Polsce raczej nie ma?
Jedyne co mi naprawdę pomogło to podejście do mojego sportu w gimnazjum. Miałem indywidualny tok nauczania i pomogło mi to rozwijać pasję i skończyć dobrze szkołę. Schody zaczęły się w szkole średniej, ale może to też moja wina, bo wybrałem trudny kierunek – informatykę. Nie wiedziałem wtedy, że tak mocno wejdę w sport i chciałem mieć inną ścieżkę. Szybko jednak okazało się, że to był błąd bo przy ilości wyjazdów jakie miałem – był to rok kiedy zdobyłem mistrza Polski, nie byłem w stanie sensownie pogodzić startów z nauką. Dlatego też zmieniłem szkołę po pierwszym semestrze na taką, w której mogłem łączyć edukację ze sportem. Inna sprawa, że od początku kariery mogę też liczyć na moich wieloletnich partnerów. Już podczas startów w kartingu wspierał mnie PKN ORLEN, który jest także moim głównym partnerem w tym sezonie i bez którego starty w ELMS na pewno nie doszły by do skutku. Cieszę się, że PKN ORLEN angażuje się nie tylko w takie projekty, jak moje starty, czy jazda Roberta Kubicy, ale także w rozwój młodych talentów w kartingu.
Czy możesz dać jakąś radę dla początkujących kierowców wyścigowych?
Jeżeli chodzi o karting to zacząć trzeba od hali, ale w Polsce sensownie można przejeździć rok, może dwa. Potem jeżeli myśli się poważnie o karierze kierowcy trzeba pojechać za granicę. Nie chodzi tylko o bardziej techniczne i wymagające tory, ale serie, które się jeździ i rywalizacja z innymi kierowcami, dadzą doświadczenie, którego tu nie da się zdobyć. Wiadomo, nie jest to proste, bo są to duże koszty, ale moim zdaniem innego wyjścia nie ma.
Jeździsz ostro tylko na torze a na normalnej drodze nie przekraczasz dozwolonej prędkości?
To bardzo ważne, aby oddzielać to, co dzieje się na torze wyścigowym od tego, co dzieje się na ulicy. Drogi publiczne to nie miejsce na bicie rekordów prędkości i rywalizację z innymi kierowcami, a przepisowa i bezpieczna jazda to podstawa. Jeśli komuś brakuje adrenaliny zapewniam, że świetnie rozładuje emocje kilkoma kółkami w gokarcie na torze. Sam także od czasu do czasu wpadam na tor kartingowy, choć w moim przypadku to nie tyle kwestia chęci „wyszalenia się”, co po prostu treningu.
Kto jest według Ciebie jest najlepszym kierowcą, lub który zespół jest najlepszy?
Chodzi o Polskę czy świat?
Przede wszystkim o Endurance.
Przyznaję, nie jestem w stanie śledzić całego wyścigowego świata, ale ogólnie jeżeli chodzi LMP2 to WRT jest bardzo szybkie. Na pewno G Drive też jest również bardzo dobrym zespołem. Bardzo fajnie ogląda się tą rywalizację – dzieje się dużo, szczególnie na Monzy. Podsumowując, jeżeli chodzi o LMP2 to te dwa zespoły stoją na czele stawki. Natomiast, jeżeli mamy skupić się na WEC to mój zespół, Inter Europol Competition, radzi sobie bardzo dobrze i cieszę się ze jestem jego częścią. Tym bardziej że nie ma zbyt wielu polskich zespołów wyścigowych na świecie. Dzięki temu Polska jest promowana na całym globie.
Ciekawe, czy to jest efekt tego, że w Polsce nie ma obecnie przemysłu motoryzacyjnego?
Moim zdaniem w naszym kraju jest problem z tym, by kolokwialnie mówiąc był ktoś, kto pcha tę dyscyplinę do przodu. Jeżeli ktoś tworzy zespół to robi to sam, bez udziału jakiejś znanej marki motoryzacyjnej.
Inter Europol to w końcu producent pieczywa.
Tak jest.
Wkrótce zapraszamy na drugą część wywiadu.